- Czyli... Jeśli sforsuję drzwi i zwieję, to ty tu zostaniesz?
Wersja do druku
- Czyli... Jeśli sforsuję drzwi i zwieję, to ty tu zostaniesz?
Nie...
Tak.
- Ja... Muszę zostać. - Tessa wbiła wzrok w blizny na nadgarstkach, starając się skupić na czymkolwiek innym niż swoich uczuciach. - Jeżeli ci się uda, uciekniesz sama. Beze mnie.
Nie zwrócił uwagi na kolejne słowa Frana, dobiegł go tylko dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
- Nie wiem rano to nawrzeszczenie by na mnie zadziało - odszepnął całując ją po szyi - ale cieszę się, że zadziałało teraz.
- Mhmmm... - Zamruczała przymykając oczy - Ja też się cieszę.
Przełożyła nogi, tak że leżały teraz na jego udach i wtuliła twarz w jego szyję.
- Nawet bardzo. - Zastanowiła się chwilę i zachichotała. - No to się teraz nasłucham "a nie mówiłam" od Anki...
- Czego "nie mówiła" - zapytał z uśmiechem. Śmiech Poli łaskotał mu szyję, nie uciekał jednak od niego. Wolną ręką objął jej nogi.
- Że na mnie lecisz - Wyszczerzyła się i pocałowała go w policzek. - Z wzajemnością, jak mogłeś się już zorientować
- Cóż... trochę mi to zajęło, żeby być pewnym... - uśmiechnął się bardziej nieśmiało, wargami muskając jej włosów. - Ale potem znowu nie tak długo...
- No wiesz... - Palcem rysowała kształty na jego przedramieniu. - Dwa dni to nie są najdłuższe podchody, jakie widziałam. Nawet jeśli to były długie dwa dni.
Jest tak miło, czy możemy już tu zostać?
- Długie na pewno, czuję jakbyśmy tu byli od niemal miesiąca - palcami głaskał jej nogę - ale mógłbym tu teraz siedzieć kolejny miesiąc. Myślisz, że... - zawahał się - zauważyliby jakby nas nie było na zajęciach?
Oparła głowę na jego piersi. Pachniał mydłem i tym nieuchwytnym zapachem letniego wieczoru. Westchnęła.
- Chciałabym, ale obawiam się, że nasza szansa na przelatywanie pod radarem została ostatecznie i bezpowrotnie pogrzebana dzisiaj rano. A ty relatywnie mało jeszcze podpadłeś i dobrze by było utrzymać ten stan rzeczy.