Zamieszczone przez Rafał Kosik
Kolejny wstrząs podrzucił go na dobre dziesięć centymetrów w górę i zmusił do przyjęcia normalnej pozycji. Nika ścisnęła jego rękę.
– Zapnijcie pasy – poradził Felix, który przez cały czas na wszelki wypadek miał zapięty pas.
Wyświetliła się w tej chwili lampka z ikoną zapięcia pasów i rozległ się głos z interkomu:
– Proszę państwa, mówi kapitan Awaria. Zbliżamy się do strefy turbulencji. Może nami trochę potrząsnąć.
W głośnikach coś szczęknęło, zaskrzypiało i zatrzeszczało. Wydobywał się z nich cichy szum.
– Awaria interkomu? – zapytał Net.
– Zapomnieli wyłączyć mikrofon – stwierdził Felix.
Samolotem potrząsnęło jeszcze mocniej niż poprzednio, czemu towarzyszyły nasilone trzaski z głośników.
– Jezus Maria! – dobiegło z interkomu. – Widzisz ten front atmosferyczny?
W samolocie zrobiło się nagle zupełnie cicho, jeśli nie liczyć szumu silników. Net wychylił się przez Nikę do okna. Samolot wciąż leciał przez idealnie przejrzyste powietrze, pod błękitnym niebem bez jednej chmurki. Za to z przodu, od horyzontu po horyzont ciągnął się wał ciemnych chmur sięgających niemal ziemi.
– Granica między Anglią a Szkocją – ocenił Net.
– Pamiętasz, co było pięć lat temu, jak tu lądowaliśmy? – dobiegło z interkomu.
– Weź ty mi nie przypominaj. Do dziś się budzę z krzykiem.
Pasażerowie w całym samolocie wiercili się i rozmawiali przyciszonymi głosami. Stewardessa szła już szybko z końca samolotu, żeby uświadomić pilotów, co się dzieje, ale kolejny wstrząs zmusił ją do powrotu na fotel.
– Trzęsie jak fura na bruku. – Net zacisnął mocniej pas.
Nika wyjrzała przez okno i natychmiast tego pożałowała. Skrzydło bujało się, jak wielka trampolina po skoku pływaka. Oparła głowę o zagłówek i zacisnęła powieki.
– Powiedz im, że nie ma żadnego zagrożenia. Jeszcze nam tu zaczną panikować.
– Nie lubię tak kłamać.
– Czasem trzeba.
– OK, już dobrze, trochę im nakłamię.
Głośniki zachrobotały i zamilkły na kilka sekund, po czym znów zatrzeszczały i zaczęły szumieć.
– Bardzo dobrze im powiedziałeś. Widzisz, masz gadane, nie to co ja.
– Myślisz, że łyknęli?
– Przecież nie znają się na lotnictwie, więc na pewno.
– Pomylili pozycję wyłącznika interkomu. – Felix pokręcił głową.
– Oby nie pomylili pasa startowego z morzem – rzucił Net. Gdyby nie to, że musiał podtrzymywać na duchu Nikę, już zacząłby panikować.
Trzęsło jak w samochodzie jadącym z dużą prędkością po dziurawej jezdni. Wszystkie plastiki trzeszczały i piszczały. Gdzieś z przodu zaczęły też piszczeć dziewczyny.
– Rano pokłóciłem się z żoną, ech…
– No, nie można się żegnać w złości. Nie znamy przecież dnia ani godziny.
Nika przemogła się i wyjrzała przez okno. Ściana chmur zbliżała się szybko. W dole przesuwały się zielone pagórki i jeziora. Tu pogoda była idealna.
– Teraz będzie najgorzej.
– Dzięki za informację… – syknął Net.
Świat za oknem zniknął, jakby ktoś podmienił zwykłą szybę na jej odpowiednik z mlecznego szkła. Towarzyszył temu potężny wstrząs, po którym zrobiło się względnie spokojnie. Drgania były ledwo wyczuwalne. Końcówka skrzydła co chwilę to pojawiała się, to znikała w białej mgle. Net i Nika odetchnęli z ulgą, za to na Felixie ani turbulencje, ani chmury nie robiły wielkiego wrażenia.
– Nienawidzę latać bez widoczności.
– Znowu… – Net dotknął czoła.
Stewardessa szybkim krokiem szła przez cały samolot do kabiny pilotów. Gdy zamknęły się za nią drzwi, przez szumy z głośników dało się wyłowić jej przyciszony głos, ale nie sposób było zrozumieć słów.
– Helena, co tak szepczesz? Tu nikogo nie ma.
Cały samolot nadstawiał uszu, żeby wyłowić coś z szumów.
– Co…? Dopiero teraz nam mówisz?!
– Były turbulencje. Nie mogłam wstać.
– A nie mogłaś użyć słuchawki interkomu?
– Przecież nie działa, jak są włączone głośniki.
– Ech… Powiedzmy im, że… że to było słuchowisko radiowe dla umilenia czasu.
– Przecież oni to słyszą!
Dopiero teraz głośniki zamilkły. Stewardessa zamknęła za sobą drzwi kabiny pilotów. Przeszła przez cały samolot z miną „bardzo nic się nie stało” i wzrokiem utkwionym w jednym punkcie gdzieś koło ogona samolotu.
Dźwięk silników zmienił się minimalnie i przycichł.
– Schodzimy. – Felix leniwie przewrócił stronę ksiązki. – W sensie, że się zniżamy do lądowania.
Net spojrzał na niego z lekkim rozdrażnieniem.
– Podziwiam twój spokój stary – powiedział. – Ale czy łaskawie mógłbyś się nie bać w mniej ostentacyjny sposób?
– Teraz nie ma się czego bać. – Felix wzruszył ramionami. – Większość katastrof wydarza się dopiero podczas lądowania.